Nasze wspomnienia o Małgosi Trzeciak
Jaką Małgosię znałam: dobrą koleżankę, życzliwą i uczynną. Lubiącą muzykę.
Poza śpiewem, grała na mandolinie i pianinie. Grała razem z nami w amatorskim zespole muzycznym, prowadzonym przez Tomka K. Lubiła zwierzęta: miała koty
i psa. Dlatego na pocieszenie ten tekst (autora nie znam):
Wierzę, że gdzieś w zaświatach
cierpliwie, z nosem przy drzwiach,
czeka na mnie kudłata
dusza mojego psa.
I słysząc kroki mej duszy,
uniesie klapnięte uszy
i chmury nad nieboskłonem
rozpędzi ogonem…
Później mnie w progu przewróci,
gdy już uchylą się wrota
i wtedy w proch się obróci
nasza tęsknota.
……a może być i tak:
      w twych grzechach zaczną grzebać.
      A kot da łapką znak,
      uchyli furtkę nieba….
Jadzia
******. ******. *******
Zapamiętałam Ją jako osobę bardzo ambitną, pracowitą i ciągle poszukującą nowych wyzwań. Mieszkamy w pobliżu więc  miałam okazję czasem się spotykać.
Małgosia zorganizowała  dla chóru wyjazd  na Litwę w 2011 r
Pobyt ten pozostawił niezapomniane wspomnienia dzięki wspaniałej organizacji pobytu, zapewnieniu wielu atrakcji turystycznych i koncertowych, co wyraziłam w podziękowaniu pisemnym w imieniu chóru na ręce  Małgosi.
Miałam  okazję bywać w Galerii Bursztynu w Wilanowie  w której  Małgosia była przewodniczką
Przedstawiała dokładnie historie pozyskiwania tego kruszcu, mapy występowania, budowę geologiczną  czym zachęcała do zakupu bogatą klientelę.
Nauka gry na instrumentach, wyroby rękodzieła artystycznego to również  Jej hobby.
Lubiła zwierzęta: psy, koty które zawsze były w Jej domu.
Dbała o rośliny w  swoim ogrodzie i w domu. Oleandry były ulubioną rośliną.
Ostatnio spotkałyśmy się przypadkiem w listopadowe przedpołudnie
Małgosia była bardzo zmieniona ze smutnym wyrazem twarzy. Nie miała ochoty  na rozmowę.
Rozstałyśmy się pożegnaniem”
” Do zobaczenia „
Do zobaczenia  Małgosiu!!!
Dedykuję Małgosi utwór ” Ave Maryja ” Cacciniego, który wykonał nasz chór  na spotkaniu z Polonią w Landwarowie na Litwie. Zaśpiewał z nami proboszcz parafii, Litwin .
Udzielił Bożego Błogosławieństwa a podczas zakrapianej herbatki zaprosił na następne spotkanie
Wielkie dzięki MAŁGOSIU!
Pozostaniesz w naszych  sercach.
Weronika
 
******. *******. *******
Małgosia była skromna, koleżeńska, zawsze była gotowa pomagać innym.
Będzie nam brakowało jej w naszej „chóralnej rodzinie”.
Grażyna
 
******. *******. ********
Ja spędziłam z Małgosią wiele dobrych i miłych godzin na próbach naszego zespołu instrumentalnego, w którym Małgosia grała na mandolinie. Na jednej z prób, u mnie, Małgosia zauważyła moje zagłodzone drzewko szczęścia. Następnym razem przyniosła mi guano w płynie do nawożenia roślin doniczkowych. Listki, które urosły w okresie, gdy nawoziłam drzewko tym nawozem, są bardzo duże. Za każdy razem,  gdy patrzę na tę roślinkę, przypomina mi się Małgosia. Teraz listki mojego drzewka znowu rosną drobne…
Ona już na połoninach niebieskich, o których mówi harcerska piosenka:
„Gdy nie zostanie po mnie nic oprócz pożółkłych fotografii,
Błękitny mnie przywita świt, w miejscu co nie ma go na mapie.
A kiedy sypną na mnie piach, gdy mnie okryją cztery deski,
To pójdę tam gdzie wiedzie szlak, na połoniny, na niebieskie…
Ala
 
*******. *******. ********
Nie będę pisała o tym jaka była wśród nas, chórzystów. Już o tym napisaliście bardzo pięknie pokazując jej dobroć ,zaangażowanie muzyczne i koleżeństwo, choć była ona niezależna, zdystansowana. miała swoje zdanie czasami sprzeczne z oczekiwaniami i mówiła wprost to, co jej nie pasowało. To cecha ludzi niepokornych(jakże nadużywane teraz słowo, ale w Jej przypadku właściwe), niezależnych, świadomych swoich racji.

      Małgosia była przyjaciółką bardzo dyskretną i nie narzucającą się.  Ta jej dyskrecja i niechęć do  wchodzenia w jakiekolwiek plotkowanie wyrażała się w tym,  że nigdy nie pozwalała na to, by ktoś jej jakieś informacje prywatne o bliźnich opowiadał. Zawsze ucinała tego rodzaju przekazy.  Nawet w intymnych rozmowach ze mną nie było plotkowania. To bardzo rzadki przypadek u człowieka.

    Zaprzyjaźniłyśmy się bliżej podczas naszego  prywatnego pobytu w Wilnie,  kiedy to ona, znając już to miasto, oprowadzała nas( były jeszcze 2 moje koleżanki) po co bardziej atrakcyjnych fragmentach miasta i po Kaziukowych Bazarach.

    Dla niej wizyty na bazarach były bardzo ważne. Twierdziła, że tam poznaje się najlepiej rzeczywistość danego miejsca. I tak chyba było.

      Gdy byłyśmy w drodze do Lwowa też zwiedziłyśmy bazar w Żółkwi obok tamtejszych świątyń. I oczywiście Małgosia  zawsze cos kupowała Ja zachwycam się pięknym podwójnym chlebakiem, który przytaskała z Wilna pomimo awarii samochodu,  którym zwiedzalyśmy Litwę. Lubiła bowiem ładne przedmioty świadczące o jej podróżach. Na ścianie w swoim pokoju miała pocztówki i obrazy kupione w czasie tych wizyt
   Lecz najważniejsze były rozmowy z nią. Zawsze miałyśmy temat do pogwarek rozmaitych: o jej pasji matematycznej( była autorką podręczników licealnych, w których dla mnie, humanistki ciekawe były zabawne dykteryjki o różnych matematycznych przygodach),  o jej przygodach z młodzieżą,  o jej przyjaźniach, o kłopotach, fascynacjach naukowych i muzycznych i o czym się dało. Była inteligentna i dowcipna.
   Czasem posprzeczałyśmy się, jak to w bliskie znajomości bywa, tym bardziej, że charaktery i zamiłowania poza muzyką miałyśmy zupełnie inne, lecz zawsze mogłyśmy na siebie liczyć.
   Niestety przed jej choroba trochę ja zawiodłam. Była w złej formie.  Choroba już dawała znać o sobie. Gdy byłam u niej skarżyła się na kłopoty z nogami, co w jej, pełnym schodów domu, było bardzo uciążliwe. Niestety ja wtedy zachorowałam i gdy byla bardzo chora i z kłopotami z telefonem, nie mogłam do nie przyjść. A później dowiedziałam się, że jest w szpitalu. A potem w covidowym.
   I tak wiersz księdza Twardowskiego ze słynnym cytatem ” Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą” okazał się aktualny.
    Lecz wiersza Małgosi nie dedykuję. Nie lubiła bowiem poezji. Kochała, jak większość matematyków muzykę, obdarowywanie przyjaciół własnymi przetworami, pasjonowała się odkryciami naukowymi i lubiła dziergać firaneczki, obrusy, chusty(ja też taką od niej dostałam).
    Z ciekawostek o niej: Pamiętacie jak nie znosiła fotografowania się. A jednak przy grobie Stefana Banach we Lwowie chciała mieć zdjęcie przy pomniku, lecz chyba tego zdjęcia nie ma, bo część fotek się nie wywołała. To był jeszcze aparat starego typu.
    Nie znosiła też wszelkich przebieranek, tańców, jakichkolwiek sytuacji nietypowych dla niej. A jednak, gdy był bal przebierańców jednym z warsztatów bardzo mi pomagała w przebraniu się za diabła i wyraźnie ja to bawiło.
   Warsztatów raczej nie lubiła i dotychczas nie wiem dlaczego. I już się nie dowiem.
     Spoczniesz Małgoś w swoim ukochanym Celestynowie, gdzie się wychowywałaś w dziecięctwie i gdzie do końca opiekowałaś swoją bezdzietna ciotką, o której mówiłaś z zaangażowaniem i z wielką estymą, podobnie jak o swojej mamie, która wyprzedziła Cię w podróży do Pana Boga o kilkanaście dni. Ty, co prawda,  niekoniecznie wierzyłaś w przebywanie u Pana Boga, ale może się myliłaś. Może Pan Bóg przyjmie Cię do siebie i spojrzy z przyjaźnią na kobietę niezależną, mądrą i dobrą.
Iza