Z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzymy spokojnego, rodzinnego czasu spędzonego z najbliższymi oraz wszelkiej pomyślności w nadchodzącym 2023 roku!
Hej, kolęda, kolęda!
Zorganizowane przez władze naszego Uniwersytetu spotkanie wigilijne, długo wyczekiwane z powodu pandemii, miało miejsce 16 grudnia w pięknie przystrojonej auli Kryształowej SGGW. Dopisała publiczność, a uroczysta atmosfera i radość z ponownego spotkania udzieliły się nam wszystkim. Pani Prezes, Elżbieta Rubinstein, powitała wszystkich słuchaczy oraz zaproszonych gości, władze SGGW oraz ks. Tomasza, wyrażając zadowolenie z możliwości powrotu do corocznych spotkań wigilijnych i koncertów bożonarodzeniowych.
Zarówno w krótkim przemówieniu Pani Prezes jak i zaproszonych gości zawarte były dla nas, słuchaczy UUTW, serdeczne życzenia wesołych i radosnych świąt Bożego Narodzenia jak i zdrowego i pomyślnego Nowego Roku. Chór podziękował za życzenia na swój sposób – koncertem kolęd, składającym się z dziesięciu utworów (Gdy się Chrystus rodzi; Mario, czy już wiesz; Dnia jednego o północy; Lulajże Jezuniu; Bracia patrzcie jeno; Hej w dzień narodzenia; Uciekali, uciekali; Bóg się rodzi). Zaprosiliśmy również publiczność do wspólnego zaśpiewania kolęd „Pójdźmy wszyscy do stajenki” oraz „Cicha noc”. W tym miejscu dziękujemy naszej Pani dyrygent, Krystynie Kowalskiej oraz Panu Krzysztofowi Łazutce – akompaniatorowi, za przygotowanie chóru do koncertu.
Po koncercie Pani Prezes zaprosiła wszystkich do wspólnej Wigilii przy pięknie przygotowanych stołach z białymi obrusami, gwiazdami betlejemskimi i zielonymi gałązkami choiny. Po rozdaniu opłatków składaliśmy sobie nawzajem życzenia i cieszyliśmy się z tego radosnego spotkania. Gospodarze Wigilii zadbali również o poczęstunek w postaci tradycyjnych potraw wigilijnych i świątecznych wypieków. Smakowało wyśmienicie.
Dziękujemy za wspólne kolędowanie!
Z.W.
Czekaliśmy na ten dzień podekscytowani.
11 października, po dwóch latach przerwy, spowodowanej pandemią Covid-19, przeżywaliśmy wspólnie w Sali Kryształowej SGGW inaugurację roku akademickiego 2022/2023 na naszym Uniwersytecie.
Chór, pod kierunkiem pana Krzysztofa Łazutki, zaśpiewał Gaude Mater Polonia, wprowadzając wszystkich w uroczysty nastrój.
Pani Prezes, Elżbieta Rubinstein, przywitała słuchaczy i zaproszonych gości: pp. prof. dra hab. Jarosława Gołębiewskiego – prorektora ds. dydaktyki SGGW, kanclerza SGGW – dra inż. Władysława Skarżyńskiego, posła Michała Szczerbę, ks. Tomasza oraz prof. dra hab. Sławomira Wilka.
Na wstępie swojego wystąpienia pani Prezes powróciła krótko m.in. do trudnego dla wszystkich seniorów czasu pandemii, w którym odczuwaliśmy brak wzajemnych kontaktów i aktywności instytucjonalnej seniorów. Wyraziła jednocześnie radość z ponownego spotkania i nadzieję, że tak ważne w życiu seniora relacje międzyludzkie zostaną stopniowo odbudowane. Zarówno pani Prezes jak i zaproszeni goście składali nam w swoich wystąpieniach najlepsze życzenia wytrwałości w zdobywaniu wiedzy i rozwijaniu naszych pasji.
Następnie pan prof. Sławomir Wilk z Wyższej Szkoły Edukacja w Sporcie wygłosił interesujący wykład inauguracyjny nt. Każdy czas ma swój sport.
Po części oficjalnej chór wystąpił z koncertem, w którym zaśpiewaliśmy cztery utwory: Siyahamba (w języku zulu), Music, you are a friend to me, Fleur de Paris oraz Va pensiero.
Uroczystość inauguracji roku akademickiego 2022/2023 zakończyliśmy hymnem studenckim Gaudeamus igitur.
ZW
Witam Wszystkich,
przeczytałem ostatnio interesujący wywiad z coach’em kryzysowym, terapeutką RTZ (Racjonalnej Terapii Zachowania), socjologiem – panią Edytą Bartosiewicz. Tekst tematycznie aktualny. Wynika z niego, że zarówno trwająca miesiącami pandemia jak i wydarzenia w Ukrainie mają wpływ na nasze zachowania w sytuacji kryzysowej, „… którą subiektywnie postrzegamy jako bardzo dla nas trudną i jednocześnie nie do zniesienia, nie do pokonania, …” (s. 3). Wywiad pomaga odpowiedzieć na pytanie, co dzieje się w naszym organizmie w takiej sytuacji i jak przezwyciężyć trwający kryzys i wyczerpujący nas stres. Zachęcam do lektury wywiadu, ponieważ skłania do refleksji w kwestii oceny indywidualnej sytuacji odczuwania kryzysu i stresu, i radzenia sobie z nimi.
Pozdrawiam serdecznie
Zenek W.
Dane bibliograficzne do wywiadu z panią Edytą Bartosiewicz Musimy żyć dalej:
Autorka tekstu: Marzena Michałek
Źródło: Czasopismo POKOLENIA, Warszawski Miesięcznik Seniorów. Warszawa, maj 2022, nr 5 (41); s. 3-6. ISSN: 2657-4012
Subiektywna relacja z warsztatów w Bęsi – tylko dla wtajemniczonych
Po raz drugi chór był na warsztatach w przyjaznej Bęsi, położonej nad malowniczym
jeziorem Bęskim. Przez tydzień (25.08.-01.09.2022) w wyremontowanym obiekcie
rozbrzmiewało nasze śpiewanie na przed- i popołudniowych próbach pod kierunkiem
dyrygenta, pana Krzysztofa. Próby podzielone były na spotkania w poszczególnych grupach
głosów, jak i na kończącym każdy dzień wspólnym spotkaniu wszystkich głosów. Pod
czujnym okiem (chciało by się powiedzieć czujnym uchem) pana Krzysztofa ćwiczyliśmy
trzy nowe utwory, tj. Pan jest mocą, Hymn do nocy i Magnificat, które powiększą repertuar
chóru na najbliższy sezon, i przygotowywaliśmy się do koncertów. Podczas pobytu na
warsztatach zaśpiewaliśmy 28.08. koncert dla urlopowiczów i gości, przebywających z nami
w obiekcie, składający się z dziesięciu utworów. Publiczność obdarowała nas hojnie
oklaskami i zachęciła do dwukrotnego bisowania. Na zakończenie koncertu zabrała głos pani
dyrektor Domu Kultury w Bęsi dziękując za piękny koncert, który, jak się wyraziła,
wzbogacił miejscowe życie kulturalne.
Pani dyrektor zaprosiła chór na spotkanie z Kołem Gospodyń Wiejskich w Bęsi, pan
dyrygent przyjął zaproszenie i 30.08. wystąpiliśmy w Domu Kultury w Bęsi w części
artystycznej spotkania.
Przed nami wystąpił Zespół Pieśni i Tańca Poloneziaki z Bielawy. Podziwialiśmy
przygotowany przez nich (dzieci i młodzież) występ, składający się z piosenek i tańców
charakterystycznych dla reprezentowanego regionu. Barwne kostiumy artystów i ich urok w
wykonywanych utworach wzbudził w nas i publiczności autentyczny zachwyt i burzę
oklasków.
Spotkanie zakończyliśmy naszym koncertem na wolnym powietrzu, w zbudowanej ostatnio,
drewnianej altanie, tworzącej mini-scenę. Również i tym razem bisowaliśmy. Dla
reporterskiego porządku wspomnę tylko, że Koło Gospodyń Wiejskich podjęło wszystkich
gości wspaniałym poczęstunkiem, składającym się z smacznych (i niezwykle kolorowych)
potraw i słodkości wegetariańskich w ramach projektu „Ekologicznie – ziołowo i zdrowo”.
Palce lizać! Poza tym dostaliśmy jako chór w podziękowaniu za koncert od KGW wianek
uwity z kwiecia i szyszek, piękny).
Poza pracowitymi próbami w czasie dnia, każdy warsztatowy wieczór wypełniony był
programem artystycznym przygotowanym przez chórzystów. I tak: Rozpoczęła grupa
chórzystów pieśniami ukraińskimi, śpiewanymi w oryginale z akompaniamentem Jadzi. Poza
pieśniami były tam informacje o historii i kulturze Ukrainy oraz kilka wierszy poetów
ukraińskich. Sprawili nam swoim występem dużo radości, za które podziękowaliśmy
gromkimi oklaskami.
Na dalekie podróże zaprosiłem koleżanki i kolegów drugiego dnia: Bożenka zabrała
nas w interesującą podróż do Chin i Tybetu. Z Izą polecieliśmy natomiast do RPA, na jej
nostalgiczny pobyt sprzed kilku lat. Ja zaoferowałem ciepło i zieleń Wyspy Wiecznej Miłości
(sorry) Wiosny – na Maderę. Każdy z nas przygotował kolorowe prezentacje i opowiadał o
swoich wrażeniach z wycieczki. Wieczór zakończyła Ania opowiadając zajmująco o swoim
pobycie w inspirujących turystycznie Kielcach, o jego zabytkach, historycznych i literackich
postaciach jak i o regionie świętokrzyskim, gdzie była z wizytą u naszej koleżanki z chóru.
Do tego programu należał również film zaproponowany przez Weronikę, „Doświadczenie
miłości”, wyświetlony innego dnia ze względu na jego objętość czasową, z wprowadzeniem
koleżanki przedstawiającym dokładniej postać aktora z zawodu, duchownego z powołania –
ks. Kazimierza Orzechowskiego.
Duże zainteresowanie wzbudziła wśród nas również prezentacja pana Krzysztofa
„Organy – wielki tajemniczy instrument”, w której zapoznał nas z historią powstania i
budową różnych typów organów. Na koniec było wiele pytań i profesjonalnych odpowiedzi,
odkrywających tytułowe tajemnice.
Mnóstwo radości przeżywaliśmy wszyscy na „wieczorze z piosenką rozmaitą” i
wspomnieniami z wcześniejszych warsztatów. Koleżanki i koledzy mieli możliwość
zaprezentowania swoich solistycznych bądź duetowych umiejętności nie tylko śpiewania ale i
gry aktorskiej. Nad całością czuwała Iza. „Zaczęliśmy od Bacha” w wykonaniu Jadzi, w
którym przepięknie wybrzmiały nutki i słowa pana Zbyszka o dniu wstającym już kolorowo –
witaj! Na sali natomiast zawitały neapolitański klimat i radość z kolejki na Wezuwiusza w
„Funiculi, Funicula” w naszym wykonaniu w duecie z Piotrkiem. Wzięliśmy także na serio
przesłanie Jadzi i Weroniki z „Gdzie jesteś dziewczyno z tamtych lat”, której to zdjęcie wciąż
wisi na ścianie, że trzeba smakować życie i dostrzegać, jak wiele ma barw – każdego dnia.
Zapamiętam również kabaretowe wykonanie „Giczołów” Joasi i sentymentalne
wspomnienia Jadzi, że „Lubi wracać tam, gdzie była” już, i choć owiane to jest tajemnicą, to
wiemy, że lubi wracać „pod ten balkon pełen pnących róż, na uliczki te znajome tak, do
znajomych drzwi pukać, myśląc, czy nie stanie w nich czasami tamten chłopak …”. Równie
kabaretowe zacięcie pokazała Iza w swoim wykonaniu „Chochliczki” oraz na krótkim
szkoleniu – w temacie „Oj rzucić to wszystko” – czyli rzucania nas, safandułów i zwiewania
„z jedną walizką od tego prania, prasowania i gotowania”, hen, daleko lub blisko… I choć
wiemy, jak się historia skończyła, lub mogła skończyć w „Parole, parole” i w „Miłości w
wieku Delete” w duecie Joasi i Piotrka, to tekst Mirki „O pani, która się zgubiła” może
sugerować konieczność podjęcia jednak innego tropu, bo… Ostatecznie Jadzia sprawę
rozstrzygnęła i utwierdziła nas, że jednak „Jeszcze w zielone gramy”:
…
Ważne, by choć raz w miesiącu
Mieć dyktando u nadziei
Żeby w serca kajeciku (i naszej Weroniki pamiętniku – ZW)
Po literkach zanotować
I powtarzać sobie cicho
Takie prościuteńkie słowa
Jeszcze w zielone gramy …
I tego się trzymajmy. Udowodnił to Jurek swoim świetnym wykonaniem pieśni z „Króla
Włóczęgów” z dwoma lub nawet trzema bisami – już nie pomnę.
Szalejąca publiczność tego wieczoru nagrodziła wszystkich wykonawców salwami oklasków.
A ja, dziękuję wszystkim za dni pracy i przyjemności, za tańce, pytania i odpowiedzi,
śpiewanie przy ognisku, za rozmowy do północy… i do zobaczenia na zbliżających się
próbach – będzie co wspominać.
Zenek W.
20 maja, w pierwszym dniu corocznych Dni SGGW zaśpiewaliśmy w Auli Kryształowej. Wykonaliśmy piosenki Warszawa, ja i ty, Music, you are a friend to me, francuską piosenkę patriotyczną o niebiesko-biało czerwonej fladze Fleur de Paris, ukraińską piosenkę ludową Dumy moi, pieśń ludu Zulu Siyahamba i arię z opery Nabucco Va Pensiero. Publiczności podobało się, na bis zaśpiewaliśmy Niech żyje bal.
Niech w te Święta w Waszym domu
Zdrowie, Pokój, Miłość goszczą,
by w tym niespokojnym czasie
trochę uraczyć radością,
niech choć trochę będą bajką,
nie za twarde będzie jajko,
i żeby pasztet zajęczy
nazbyt żołądka nie zmęczył
aby też żaden z mazurków
nie miał kokosowych wiórków,
by w poniedziałek nad ranem
polewać się i popijać
dobrym nie „wschodnim” szampanem.
Pozdrawiam, Janusz.
20 marca 2022 w Domu Kultury Imielin została otwarta wystawa malarstwa naszej koleżanki Eli Majewskiej. Przedstawiamy kilka z zaprezentowanych prac oraz rozmowę Zenona Weigta z autorką .
Fot. 1-4 Zbigniew Buzakowski
Fot. 5-11 Zenon Weigt
Elu, jaka była Twoja droga do tego, by zostać malarką?
– Nie uważam się za profesjonalną malarkę. Po prostu to lubię. Wracając do Twojego pytania, w pierwszej, może w drugiej klasie szkoły podstawowej mój tata zaprowadził mnie do ogniska plastycznego. I choć później na pięć lat zamieniłam pędzle na akordeon, to zamiłowanie do sztuk plastycznych pozostało. Więc kiedy trzeba było wybrać szkołę średnią, wybrałam liceum plastyczne. Konsekwencją tego wyboru były studia artystyczno-pedagogiczne. Potem przez wiele lat nie malowałam, bo zajęłam się domem, wychowaniem dzieci, pracą itp. Z chwilą przejścia na emeryturę postanowiłam kontynuować malowanie.
No właśnie, czy podjęcie tej decyzji kontynuowania malowania – Twojej pasji – było aktem spontanicznym, czy pewnym procesem?
– Chyba wznowieniem pewnego przerwanego procesu. W tym czasie, kiedy pracowałam, zdarzyło mi się namalować kilka obrazów, zwykle jako prezentu dla kogoś ze znajomych. Ale zawsze gdzieś tam z tyłu głowy miałam myśl, że jak przejdę na emeryturę, zacznę znowu malować no i śpiewać w chórze.
Przeszłaś na emeryturę i te plany spełniły się – malujesz. Przejdźmy zatem do konkretów. Powiedz, proszę, jak przebiega u Ciebie proces tworzenia, kiedy chwytasz za pędzel?
– Zaczęłam uczęszczać na zajęcia w Domu Kultury, ponieważ wiedziałam, że jak zostanę w domu, to zawsze będzie coś ważniejszego, sprzątanie, gotowanie itp., a malowanie będzie odkładane na później. Ale wracając do procesu tworzenia. Oczywiście najpierw muszę znaleźć jakiś motyw, który mnie zainteresuje. Pomocne są w tym podpowiedzi prowadzącej te zajęcia pani instruktor, ale najczęściej sama szukam odpowiedniego motywu do wymyślonego tematu. Coraz częściej posiłkuję się zrobionymi przeze mnie zdjęciami, czasami szukam czegoś w internecie. I zgodnie z tym, czego nauczyłam się w szkole – od ogółu do szczegółu – najpierw rozplanowuję obraz, tzn. zamalowuję duże plamy w z grubsza odpowiednich proporcjach, a potem przechodzę do szczegółów. Oczywiście, jak mi się coś nie podoba, poprawiam do skutku. Dlatego najpewniej czuję się w technikach, które to umożliwiają.
Obrazy wystawione na wernisażu przedstawiają takie tematy, jak natura, krajobrazy, kwiaty czy ptaki. Jak dokonujesz wyboru tematu, np. ptaki?
– Jeśli chodzi o ptaki, to był akurat temat zadany. Kiedy zaczęła się epidemia i była przerwa w zajęciach, pani instruktor zasugerowała nam malowanie ptaków. Pewnie wystarczyłoby namalować jednego czy dwa, ale ponieważ dobrze mi się te ptaki malowało, namalowałam ich dziesięć (nie mogę tu nie wspomnieć o roli Janusza Radomskiego, kolegi z chóru, który mnie zdopingował, sugerując namalowanie kilku ptaków o obco dla mnie brzmiących nazwach, jak raniuszek czy żołna). Innym hasłem było przedstawienie wszystkiego, co widzimy dookoła, sprzyjała temu również pandemia (nota bene w tym byliśmy podobni do Van Gogha, który będąc w szpitalu psychiatrycznym, malował wszystko, co widział przez okno czy w sali chorych, a także pacjentów na szpitalnym korytarzu). Szukałam zatem tematów wokół siebie. Tak powstał obraz z monsterą, którą od jakiegoś czasu chciałam namalować, ale wszystkie zdjęcia, jakie jej zrobiłam były jakieś nijakie. Któregoś dnia trafiłam na ostre słońce, dzięki któremu kwiat rzucał fajny kontrastowy cień. Uznałam, że to jest to.
A w jaki sposób zestawiałaś obrazy na wystawę?
– Są to w zasadzie wszystkie obrazy z ostatnich trzech, czterech lat (może to długo, ale jak wiesz zajmuję się nie tylko malowaniem). Chciałam pokazać różnorodność tematyczną, jak i stosowanych technik. Układ i rozmieszczenie prac to zasługa pani instruktor.
Poza krajobrazami, przyrodą, kwiatami i ptakami były jeszcze martwe natury i portrety. Które z tych tematów są najtrudniejsze? Czy może portrety?
– Tak. W portretach najtrudniejsze jest uchwycenie podobieństwa. Nie zawsze to się udaje. Okazuje się, że wbrew pozorom nawet w przypadku osób o charakterystycznych rysach twarzy trudno uchwycić to coś.
W każdym z Twoich obrazów wyczuwam jako widz określoną atmosferę. Weźmy na przykład obrazy przedstawiające domy z dachami czy znane nam miejsca.
– Cieszę się, ponieważ właśnie o to chodzi w obrazie. Jeśli chodzi o rynek krakowski, to wiąże się z nim pewna historia. Spotkałam się z moją klasą z liceum w Krakowie. Takie nasze spotkanie po wielu, wielu latach. Kolega, malujący profesjonalnie i także uczący studentów, zaprosił nas do swojej pracowni mieszczącej się na poddaszu jednej z kamienic w Rynku. Z okna jego pracowni zobaczyliśmy piękny widok Rynku oświetlonego lampami w mroku zapadającego wieczoru. Wszyscy robiliśmy zdjęcia, a mnie udało się je wykorzystać, kiedy na zajęciach padł temat „dachy”. Mam nadzieję, że udało mi się uchwycić tę atmosferę.
Jakie techniki malarskie stosujesz najczęściej?
– Głównie malarstwo akrylowe, bo daje możliwość wielokrotnego poprawiania, no i w przeciwieństwie do olejnego, łatwo posprzątać, choćby umyć pędzle. Dużo trudniejsza jest technika akwarelowa, bo możliwość poprawiania jest tu bardzo mocno ograniczona. Cieszę się, że udało mi się ją trochę rozwinąć, bo akurat tą techniką wcześniej nie malowałam i zawsze towarzyszy mi strach, że zaraz na początku coś sknocę.
Ile czasu potrzebujesz przeciętnie na namalowanie obrazu i od czego to zależy?
– Trudno powiedzieć. Nigdy tego nie liczyłam. Jeśli maluję w domu, to robię to, kiedy mam czas. Może to być pół godziny w ciągu dnia, a mogą być 2-3. I to nie codziennie. Łatwiej policzyć, kiedy maluję wyłącznie w naszej pracowni. Może to być kilka zajęć po około 2 godziny. Akwarelki udaje mi się namalować znacznie szybciej, nawet w kilka godzin. To zapewne zależy od stopnia skomplikowania motywu, a czasem trudno powiedzieć od czego. Mamy takie powiedzenie, że wszystko wydaje się łatwe, dopóki nie zacznie się malować.
Już na samym początku stwierdziliśmy, że malowanie jest jedną z Twoich dwóch pasji artystycznych, a drugą jest śpiewanie.
– Zawsze lubiłam i lubię śpiewać. Mniej lubiłam grę na instrumencie (chodziłam 3 lata do szkoły muzycznej I stopnia). Co wspólnego mają ze sobą te dwie pasje? To że nie przewidywałam ich logicznych konsekwencji. Chciałam śpiewać, ale nie myślałam o koncertach, chciałam malować, ale nie myślałam o wystawach. To miłe, choć stresujące „konsekwencje”. Ale najważniejsze, że mogę robić to, co lubię.
Obie pasje mają również coś odmiennego. To co namaluję i w jaki sposób, zależy tylko ode mnie, choć oczywiście mogę zasięgnąć rady pani instruktor czy koleżanek z grupy plastycznej. Wszelkie uwagi nazywam „trzecim okiem”, bo często zwracają uwagę na to, czego ja nie dostrzegam.
Śpiewając w chórze współdziałam z pozostałymi chórzystami, podporządkowuję się uwagom dyrygenta, jestem tylko cząstką zespołu, a wspólna jest satysfakcja z efektu, jeśli publiczność nagrodzi nas brawami. To bardziej nas zbliża i to mi się w śpiewaniu chóralnym bardzo podoba.
Spytam jeszcze na zakończenie naszej rozmowy o Twoje plany artystyczne.
– Zastanawiam się nad stworzeniem serii obrazów. Chcę też popracować nad sposobem malowania, by był on bardziej swobodny, jakby od niechcenia. Jak mówiła z przymrużeniem oka poprzednia pani instruktor, „wytarł pędzel w płótno i stworzył obraz”. Być może też kiedyś wybiorę się na plener. To wszystko jest na razie w fazie przemyśleń.
Kończąc nasze spotkanie, dziękuję za rozmowę i życzę Ci wspaniałych pomysłów twórczych, wielu wystaw i ogromnej satysfakcji z malowania i śpiewania w chórze.
– Dziękuję również.
Rozmawiał: Zenon Weigt
13 marca, niedziela
dzień relaksu i wesela
i właśnie swe imieniny
mają Bożeny, Krystyny.
Naszym Bożenkom i Krysiom
zgodnym chórem życzmy dzisiaj
Szczęścia, Zdrowia i Miłości,
spokoju, wielu radości.
Niech Wam życie płynie gładko
Bez wielkich zmartwień, wypadków
i niech każda uśmiechnięta
rozwija swoje talenta,
pełna artystycznej weny
nie zamierza zejść ze sceny.
A szczgólnie jedna z Kryś,
tę cenimy nie od dziś,
niech tęsknotę naszą skróci
i rychło do nas powróci,
a nasz chór pod jej batutą
nie zabrzmi fałszywą nutą.
J.R
8 marca Kobiet Święto
zatem basy i tenory,
tylko sześciu Waszych fanów,
dla mezzo, altów, sopranów
mają życzeń koszyk spory.
Życzymy Wam zdrowia, szczęścia,
a jak zdarzy się okazja
to być może i zamęścia,
miłości, przyjaźni wielu,
dobrobytu i wigoru,
a na co dzień i od święta
zawsze poczucia humoru.
Niech od rana do wieczora
każda z Was będzie radosna
tym bardziej, że już nadchodzi,
że tuż, tuż, że prawie wiosna.
J. J. K. P. Z. Z.
Anna Malinowska chórze śpiewała od października 2007 roku.
Prócz miłości do śpiewu lubiła turystyczne wypady za miasto i dalsze wycieczki do uroczych zakątków Polski.
Lubiła również dobre książki, czytać bajki swoim wnukom. Kochała także zwierzęta na czele z swoim kotem Guciem.
Z wielkim smutkiem przekazujemy wiadomość o śmierci naszej koleżanki Anny Malinowskiej.
Spoczywaj w pokoju droga Aniu…
Msza święta żałobna zostanie odprawiona 12 marca 2022 roku w kościele św. Katarzyny w Warszawie o godzinie 10.30.